Katherine May w „Zimowaniu” pisze tak: „Ale ze wszystkich pór roku najbardziej zdumiewająca jest zima. Jest to okres wycofania się i odejścia, miejsce, gdzie toczy się najgłębsza praca. Postrzegam ją jako obróbkę roku, czas, kiedy glebę przekopuje się, przesiewa, niszczy, by potem ją odtworzyć. W celtyckiej tradycji zimę często określa się jako czas dojrzewania, tę mroczną połowę roku, kiedy nasze pragnienia są delikatnie odżywiane i wzrastają, aż przebudza się do życia. Bez zimnie może być obfitości lata. Zima tworzy podstawy. Zima przeciera szlak”.
Bohaterka powieści przeżywa trudny moment, trudny czas w swoim życiu. Wycofuje się w głąb siebie, podejmuje decyzję o zmianie pracy. Ma czas destabilizacji, niepokoju. Ma depresję.
Piękna jest opowieść o tym, jak czas jest potrzebny, by naładować baterie, by dać sobie możliwość na ponowne zgromadzenie zapasów, rozejrzenie się, czy nie mamy nowych, albo też – zapomnianych i zaniedbanych przez nas samych – zasobów. Jak znaleźć nowe strategie radzenia sobie z „zimowaniem”. Zafascynowała mnie opowieść o morsowaniu bohaterki, o jej pierwszych odważnych próbach spotkania się z przerażającą zimną wodą.
Mam koleżanki, które odważnie wchodzą do lodowatej wody, mnie ńigdy nie było stać na tak bohaterski wyczyn. „Zimowanie” bohaterki rozpoczęło się – jak sama mówi – „w pełnym słońcu”, na początku września. Jesteśmy z nią przez kolejne miesiące, aż w końcu, nadchodzą, z końcem marca, roztopy. „Niektóre idee są zbyt duże, by ogarnąć je całe jednym zamachem”. Dla mnie to właśnie jedna z nich. Wiara w nieprzewidywalność mojego miejsca na ziemi – radykalna i głęboka akceptacja tego jako prawdy – to coś, co mogę robić tylko z determinacją i chwilowo. Samo w sobie jest to ćwiczenie z uważności. Przypominam sobie o jego sile, ale przekonanie szybko słabnie. Przypominam sobie ponownie. Oddala się z odpływem. W żaden sposób nie ogranicza to potęgi następnej realizacji ani kolejnej. Jestem gotowa robić to wciąż od nowa, przez całe życie. Jestem też gotowa zaakceptować fakt, że może nigdy nie zostanie na stałe”.
Rankiem poszłam – jak codziennie teraz – na spacer z psem. Tarzała się z radością w śniegu, którego leży całkiem sporo. Ptaki obżerają się w karmnikach, których na osiedlu moim bardzo dużo. Dwa domy dalej cała chmara Wróbli czeka na swoje śniadanie. Wsypuje je ze śmiechem sąsiad.
Zima potrafi być piękna. Zimowanie trudne. Ale można je przetrwać, jeśli da się sobie szansę.
